Klient z kosmosu część 2
Aby nie ulegało wątpliwości, że nie chce robić ze mną interesów, dał mi to jasno do zrozumienia, odbywając trzy rozmowy telefoniczne w czasie, kiedy podobno mnie obsługiwał. W trakcie każdej z rozmów stałem i gapiłem się na małą wywieszkę przy jego biurku, przedstawiającą wszystkich sprzedawców, którzy śmieją się ze mnie, klienta: „Klient nasz pan.” Moje poczucie zagubienia nie mijało. Poszedłem potem do lekarza, który objaśnił mi moje wyniki badań. Powiedział:
„Wzrost poziomu cholesterolu i trójglicerydów wskazuje na marginalny przypadek hiperlipidemii. Najbardziej martwi mnie niekorzystna proporcja lipoprotein o wysokiej i niskiej gęstości. Wskazuje to zapewne na przewagę nasyconych kwasów tłuszczowych w diecie, o którą powinien pan zadbać, bo inaczej wzrasta znacznie ryzyko choroby wieńcowej.”
Byłem tak przerażony, że poszedłem zjeść hamburgera z podwójną porcją frytek, by uspokoić nerwy. Po lodach zadzwoniłem do biura maklerskiego, żeby dowiedzieć się, jaki procent moich wkładów pobierają dla siebie ludzie, którzy je prowadzą. Oto, co usłyszałem:
„Każdy portfel wekslowy płaci kompanii dodatkową opłatę dystrybucyjną w równej wysokości na bazie rocznej, do wysokości jednego procenta globalnej sumy zakupów za udziały sprzedane od początku, włącznie z ceną zakupu udziałów, bez wkładu i z wkładem. To, oczywiście, wyklucza zwyżkę wartości, dywidendy ulokowane gdzie indziej i dystrybucję głównego zysku.”
Leave a reply